Wtedy warto przeprowadzić szczerą rozmowę o swoich uczuciach. Jeśli to nie pomoże, wyjściem może być kontakt z psychologiem lub wspólna terapia. Czasem samotność w małżeństwie da się pokonać, a związek zyskuje na sile. Innym razem okazuje się, że lepiej być samotnym w pojedynkę, niż męczyć się razem. Również mam

Podnosimy głos, nie kończymy rozmowy, wprowadzamy nerwową atmosferę, wzajemnie się oskarżamy, mamy ciągłe pretensje do współmałżonka. Nastają ciche dni, mijają kolejne tygodnie, miesiące, a nawet lata. Poczucie bezradności i bólu trwa... Brudne naczynia pozostawione w zlewie, papiery porozrzucane na stole prowadzą do sprzeczki. Do konfliktu prowadzi także nieuporządkowana hierarchia wartości. Dla mnie jest co innego ważne niż dla mojego męża. Mnie zależy na czymś odmiennym niż mojej żonie. Niezgodność opinii na jakiś temat przeradza się w sprzeczkę. Dochodzą przykre słowa, a podniesiony ton głosu wzmaga napięcie. Narastają negatywne emocje, dochodzą wątki poboczne merytorycznie niezwiązane z zasadniczą sprawą - i kłótnia gotowa. Na domiar złego, niezażegnany konflikt niejednokrotnie przeradza się w wojnę popartą wrogim nastawieniem, oziębłością, a nawet nienawiścią współmałżonków. Czy w takich sytuacjach możliwy jest małżeński kompromis? Czy skłóceni, emocjonalnie oddaleni małżonkowie mają szansę na naprawienie relacji? Jak najbardziej tak. Dialog małżeński - jakie to trudne Aby mogło nastać szczere pojednanie skłóconych partnerów, potrzebne są: czas, właściwy moment do rozmowy i odpowiednie miejsce. Gdy upłynie odpowiedni czas i opadną emocje, możemy obiektywnie ocenić zaistniałą sytuację. Wybierzmy dobry moment do rozmowy - gdy dzieci już zasną, gdy współmałżonek skończy oglądać mecz, a żona odłoży swoją książkę. Ustalmy dogodne miejsce do dialogu - może to być spacer lub wygodny fotel. Nie podejmujmy rozmów, gdy włączony jest telewizor czy komputer. Starajmy się skupić na sobie nawzajem. Koncentracja ułatwi poznanie argumentów, którymi kierował się mąż/żona. Miejmy na uwadze, że kobiety i mężczyźni mają inny sposób komunikacji. Nie łudźmy się, że nasz rozmówca domyśli się, o co nam tak naprawdę chodziło. Bądźmy otwarci na usłyszane słowa. Im wcześniej nauczymy się sztuki rozmowy i prowadzenia dialogu, tym łatwiej znajdziemy wspólne stanowisko w sprawach dotyczących naszego małżeństwa. Praca ta niekiedy trwa lata, ale warto, bo potem nie ma rzeczy niemożliwych do rozwiązania. Niejako nawykiem staje się mądre przeanalizowanie na wiele sposobów problemu, który staje przed nami. Musimy przegadać wszystkie trudne sprawy. Nauczmy się nie tylko mówić o swoich wątpliwościach, smutkach, ale też umiejmy słuchać drugą osobę, by lepiej zrozumieć konkretne zdarzenie. Nieumiejętność rozmowy jest konsekwencją awantur, ucieczek z domu i pozamałżeńskich romansów. Niedojrzałość emocjonalna partnerów prowadzi do rozpadu wielu związków. Św. Augustyn pisał: "miłość to wybór drogi miłości i wierność temu wyborowi". Paradoksem jest, że choć kłótnie ranią, to jednak wzmacniają więź między małżonkami. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Konflikty umacniają naszą miłość, jeszcze bardziej doceniamy, jak bardzo jesteśmy sobie bliscy i dla siebie cenni. Dlaczego więc tak rzadko okazujemy sobie uczucia? Małżeństwo w codziennym użyciu Zabiegani, zapracowani zapominamy o miłych słowach, prostych gestach dobroci, liścikach miłosnych. A czasem tak niewiele potrzeba, by odświeżyć wzajemną więź, by druga osoba poczuła się adorowana i doceniona. Warto zainwestować we własne małżeństwo. I nie trzeba tu wielkich nakładów finansowych, liczy się inwencja i pomysł. Randka po 20 latach małżeństwa - jak najbardziej tak. Od czasu do czasu rozrywka kulturalna. Nie wstydźmy się chwycić swoją żonę/męża za rękę. Nie bądźmy jałowi w okazywaniu uczuć. Pocałunek z zaskoczenia, drobny gest, skromny upominek - czy tak wiele nas kosztują? Zaplanujmy spotkania tylko we dwoje, poczytajmy wspólnie ulubioną książkę, pooglądajmy stare zdjęcia, zatrzymajmy się na sobie. Nie rozmawiajmy o dzieciach, zapomnijmy o pracy, nie róbmy listy zakupów. Uchwyćmy coś niewidzialnego, by stało się namacalne. Narzeczeństwo - czas licznych pytajników Nieprawdą jest, że przed ołtarzem stajemy idealni, bez wad i różnic, które nagle pojawiają się po ślubie. Często słyszymy: mój mąż tak się zmienił po ślubie, albo: ona taka nie była przed małżeństwem. Nie był/nie była, bo albo tego nie zauważyliśmy, albo nie chcieliśmy widzieć, albo zamknąwszy się w świecie uniesień, radości, zakochania najzwyczajniej nie rozmawialiśmy o fundamentach naszego związku. I tu dotykamy istoty okresu narzeczeństwa. Ten magiczny czas można porównać do świata trzylatka - im więcej chcemy się dowiedzieć, tym o więcej musimy pytać. Bądźmy - jak dzieci - głodni wiedzy o przyszłym współtowarzyszu drogi. Niech narzeczeni nie boją się zadawać sobie trudnych, czasem krępujących, wstydliwych pytań. Wspólne życie to nie piękny wysprzątany świat, to czasem bardzo przyziemne rzeczy, które potrafią doprowadzić do frustracji a nawet depresji. W 2009 roku orzeczono ponad 65 tysięcy rozwodów, gdzie jedną z głównych przyczyn była niezgodność charakterów. Można przypuszczać, że w związkach tych nie było ognia pytań, małżonkowie nie zgłębiali wiedzy o partnerze. Miłości nie można pozostawić samej sobie. Nie bez przyczyny miłość porównywana jest do pięknego kwiatu, o który trzeba dbać, troszczyć się, pielęgnować. Nie tylko do ślubu, nie tylko w dniu ślubu czy w trakcie miesiąca miodowego, ale przez całe życie. Osoby, które chcą złożyć sobie przysięgę przed Bogiem, powinny zweryfikować wcześniej, czy naprawdę się znają, czy budują swój związek na trwałym fundamencie, czy więzi, jakie zrodziły się między nimi, przetrwają na zawsze. Ten wspólny dar, jakim mogą siebie obdarzyć małżonkowie, niesie niezrównane bogactwo. Umacnia związek, buduje dojrzałość i współodpowiedzialność za rodzinę. Co Bóg złączył... Małżeństwo sakramentalne to stała obecność Chrystusa wśród małżonków. Jeżeli decydujemy się na małżeństwo, poszukujemy towarzysza na dobre i złe. Podając sobie dłonie w duchu miłości, przyrzekamy wspólną wędrówkę przez całe życie. W sakramentalnym małżeństwie od ołtarza odchodzi nas troje: mąż, żona i wśród nich na całe życie Chrystus. W przysiędze sakramentalnego małżeństwa wypowiadamy niezwykle doniosłe słowa: "Ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg". To jest program naszego wspólnego życia i żadna siła tego nie rozerwie. Małżeństwa nie zawieramy na chwilę i nie kończymy, gdy dzieje się coś niedobrego. Rodzina musi mieć kręgosłup, musi mieć trwałe fundamenty. Jeżeli zawieramy Sakrament Małżeństwa, nie możemy kierować tzw. ceremonią, czy opinią publiczną. Dwoje ludzi - mąż i żona muszą na co dzień żyć Ewangelią, czerpać z tego wiecznie żywego źródła, by sami mogli być wsparciem i siłą dla dzieci, także dla dalszych członków rodziny. Życie nie jest snem albo marzeniem - tu potrzeba wiele wytrwałości, pokory, kompromisu i modlitwy! Droga do porozumienia Jan Paweł II mówił: "Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych". Żyjemy szybciej i intensywniej niż pokolenie wcześniej, ale to nie usprawiedliwia naszego egoizmu i braku chęci do dbania o współmałżonka. Kiedy ostatni raz dowiedzieliśmy się czegoś nowego o sobie nawzajem? Czy rozmawiamy o swoich codziennych uczuciach? Przecież w małżeństwie niejako rezygnujemy z własnego ja, ale po to, by zdobyć nasze wspólne my. Znane powszechnie powiedzenie: małżeństwo to wieczny kompromis, niech nabierze mocy działania. W pierwszej kolejności należy uporządkować teren własnego ja. Jeżeli sami nie będziemy stawiali sobie wymagań i nie będziemy ich konsekwentnie realizować, nie oczekujmy zmian u współmałżonka. Jeżeli sami nie podejmiemy wysiłku pracy nad tym, co w nas słabe, czego się boimy i stale ukrywamy głęboko w środku, nie damy rady w chwilach, gdy nasze małżeństwo będzie potrzebowało podjęcia dojrzałych, mądrych wyzwań. Kompromis to partnerstwo, oparte na wolności, na szacunku drugiej osoby. Wspólne życie to zaspokajanie nie własnych, ale jej/jego potrzeb. To szczęście żony/męża jest dla nas najważniejsze. To dla współmałżonka jesteśmy wsparciem, jesteśmy plecami, o które zawsze można się oprzeć, gdy jest ciężko i nabrać sił, by dalej kroczyć szlakiem życia, którego szczytem jest wspólne zbawienie. *Beata Pisarczyk - pracownik administracji samorządowej w Urzędzie Miejskim w Dąbrowie Górniczej
Separacja – skutki prawne. Separacja w rozumieniu prawa jest orzeczeniem ustania wspólnoty małżeńskiej. Pozostając w separacji nie mamy więc prawa do dziedziczenia. Rozdzielność majątkowa powstająca wskutek separacji obliguje małżonków do podziału majątku. Zupełnie jak przy rozwodzie. Pan Bóg daje nam w Piśmie św. wielokrotnie (albo lepiej powiedzieć nieustannie) różnymi słowami i obrazami receptę na udane życie, w tym na życie małżeńskie – receptę niezawodną, bo Bożą. Zależy Mu na naszym szczęściu; często bardziej niż nam samym. W Ewangelii według św. Mateusza Pan Jezus mówi: „Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku” (7,24-26). Zrozumiałe są te słowa. Dom naszego życia, również małżeńskiego, musimy budować na Chrystusie, na Jego nauce, na sakramentach, przez które działa. Pan Jezus nie mówi, że On sam zbuduje ten dom. To nasze zadanie. Nie wykona pracy za nas, ale teraz wiemy, jak budować, a On nie odmówi nam swojej pomocy. Słuszność tej recepty potwierdzają nawet badania socjologiczne. Cytowaliśmy je już kilkakrotnie. Wniosek z nich jest następujący: udane są te małżeństwa, które poważnie traktują Pana Boga. Dlaczego tak się dzieje? Bo Bóg jest miłością i źródłem małżeńskiej miłości. Trzeba żyć blisko tego źródła, aby móc z niego stale czerpać. Współpracować z łaską Jedna z naszych Czytelniczek napisała do redakcji bardzo gorzki list. Oto jego fragment: „Piszecie o miłości, o różnych doświadczeniach młodych ludzi w tym zakresie i o współżyciu seksualnym. Skończyłam niedawno 50 lat i mam za sobą 29 lat stażu małżeńskiego, czyli uświęconej ślubem kościelnym miłości małżeńskiej. Nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że takie małżeństwo zapewnia autentyczną miłość. Przysięga małżeńska to jedno, a życie to zupełnie co innego. Wszystko wygląda pięknie w marzeniach przedślubnych czy książkach. Po ślubie miłość gdzieś znika, a pozostaje wykorzystanie seksualne żony przez dominującego w związku męża. Zanika bliskość uczuciowa, a żona staje się przedmiotem kupionym w sakramencie małżeństwa. Rola jej polega na wychowywaniu dzieci, prowadzeniu domu, zaspokajaniu seksualnym męża oraz pracy zarobkowej. Na obronę swoich »praw« mężczyźni mają niestety sakrament małżeństwa. Piszę to z wielką odpowiedzialnością za słowa, które wynikają nie tylko z moich osobistych doświadczeń, ale są zbieżne z większością zachowań innych znanych mi małżeństw. Nie chcę opisywać tych koszmarów, które są wynikiem »uświęconej« w Kościele miłości. Ciągle wini się kobietę za wszystko, w tym za aborcję, a mężczyźni to święci i nie mają z tym nic wspólnego”. List porusza kilka ważnych problemów wymagających omówienia. Chciałbym skupić się tylko na jednym z nich. Czytelniczka boryka się (jak wielu dzisiaj) ze zwątpieniem w wartość sakramentu małżeństwa. Małżeństwo zostało przecież zaplanowane przez Boga jako wspólnota miłości, a więc w konsekwencji źródło szczęścia dla małżonków. Dlaczego więc się zdarza, że staje się źródłem pomniejszenia, cierpienia, upokorzenia? Czy Pan Bóg się pomylił? Coś źle zaplanował?… Pan Bóg się nie myli i nie zawodzi. Zawodzi natomiast człowiek. Niestety, niektórzy – wbrew woli Boga – budują sobie sami przedsionek piekła, tam gdzie mogliby zbudować przedsionek nieba. List jest dobrą ilustracją początku rozdziału Katechizmu Kościoła Katolickiego dotyczącego sakramentu małżeństwa: „Każdy człowiek doświadcza zła wokół siebie i w sobie. Doświadczenie to dotyczy również relacji między mężczyzną a kobietą. Od najdawniejszych czasów ich związek był zagrożony niezgodą, duchem panowania, niewiernością, zazdrością i konfliktami…” (KKK, 1606). I dalej: „…ten nieporządek, którego boleśnie doświadczamy, nie wynika z natur mężczyzny i kobiety ani z natury ich relacji, ale z grzechu” (1607). Mowa jest tutaj o grzechu pierworodnym. Zniszczył on pierwotną doskonałą relację mężczyzny i kobiety, co opisuje Księga Rodzaju (3,12). Czy w związku z tym relacje małżeńskie są skazane na niepowodzenie? Bynajmniej: „Aby leczyć rany spowodowane przez grzech, mężczyzna i kobieta potrzebują pomocy łaski, której Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu nigdy im nie odmawiał. Bez tej pomocy mężczyzna i kobieta nie mogliby urzeczywistnić wzajemnej jedności życia, dla której Bóg stworzył ich »na początku«” (KKK, 1608). Pan Bóg nigdy nie odmawia nam swoich łask. Udziela ich głównie przez sakramenty. Sakrament małżeństwa został ustanowiony, aby udoskonalić małżeńską miłość i umocnić jedność. „Łaska sakramentu udoskonala zatem ludzką miłość małżonków, wzmacnia ich nierozerwalną jedność i uświęca ich na drodze do życia wiecznego” (KKK, 1661). „W małżeństwie chrześcijańskim małżonkowie zostają (…) przez specjalny sakrament wzmocnieni i jakby konsekrowani do obowiązków swego stanu i godności” (KKK, 1638). Innymi słowy, właśnie po to jest sakrament małżeństwa, aby „po ślubie miłość gdzieś nie znikła”, „aby nie było wykorzystania seksualnego żony przez dominującego w związku męża”, aby żona nie była traktowana jak „przedmiot” i aby nie było tym podobnych „koszmarów”. Tak się dzieje w wielu małżeństwach. Dlaczego? Dlatego, że zabrakło współpracy z łaską sakramentu. Ojciec Święty, bł. Jan Paweł II, tak mówił: „Na skutek grzechu pierworodnego ludzie żyją w stanie dziedzicznej grzeszności i łatwo schodzą na drogę grzechów osobistych, jeżeli nie współpracują z łaską ofiarowaną ludzkości przez Boga za sprawą odkupienia, dokonanego przez Chrystusa” (Rzym, Oczywiście! Z łaską trzeba współpracować i muszą to czynić oboje małżonkowie. Nie wystarczy stanąć przed kapłanem i wypowiedzieć sakramentalne: „…biorę ciebie za żonę (męża) i ślubuję ci miłość…”, a wszystko będzie się odtąd układało jak w życzeniach gości weselnych. Pan Bóg nie czyni nic za nas, natomiast wspiera każdy nasz dobry wysiłek. Jego wsparcie jest konieczne. Bez Niego niewiele możemy. Wspólnota miłości Miłowanie jest podstawowym i wrodzonym powołaniem człowieka. Dlaczego? Dlatego, że każdy człowiek stworzony jest na obraz i podobieństwo Boga, który sam jest miłością. Jesteśmy szczęśliwi tylko w takim stopniu, w jakim realizujemy to powołanie. Ojciec Święty Jan Paweł II stwierdził jeszcze dobitniej: „…człowiek nie może żyć bez prawdziwej miłości” (Sandomierz, Człowiek nie może żyć bez prawdziwej miłości! A cóż dopiero powiemy na słowa św. Jana: „…kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci” (1 J 3,14). Na czym polega ta „prawdziwa miłość”? Jak ją zdobyć, skoro od niej zależy moje szczęście i skoro bez niej nie można żyć? Miłuję albo trwam w śmierci? Poświęcamy tym pytaniom, jakże ważnym, bardzo mało poważnej refleksji. Nawiasem mówiąc, wydaje się, że współczesny człowiek swoją pracę uważa za jedyne poważne zajęcie. Po pracy zaś poszukuje rozrywki. I w tym rytmie spędza swój czas. Refleksja nad najważniejszymi sprawami jego egzystencji (nie tylko odpowiedzią na powyższe pytania) stoi niestety poza tym rytmem. Pragnie miłości i szczęścia, ale nie zastanawia się, jak je zdobyć. Mało interesuje się tym, jaki jest i jaki mógłby być. Bardziej interesuje go, ile i co ma oraz ile i co mógłby mieć. Mniej poszukuje prawdy o sobie i swoim życiu, a intensywnie poszukuje prawdy o rzeczach. Zawsze gotów doskonalić rzeczy, niechętnie doskonali siebie… Wszystko to znajduje odbicie w jakości życia. Coraz więcej mamy, ale posiadanie wcale nie jest gwarancją szczęścia. Szczęście pochodzi skądinąd. Miłość między kobietą i mężczyzną jest specyficzną formą miłości. Bóg stworzył w nich fundament do najbardziej zażyłego, najbardziej intymnego ze wszystkich ziemskich związków. Są dwoma uzupełniającymi się typami osób. Różnią się fizycznie, psychicznie i duchowo w taki sposób, że w zlaniu się tych uzupełniających się cech znajdują swoją pełnię. Pragną tej pełni. Ogólnie rzecz biorąc, kobieta jest atrakcyjna dla mężczyzny (i odwrotnie) nie tylko na płaszczyźnie fizycznej, ale także psychicznej i duchowej. Jak powstaje owa „prawdziwa miłość”, która „…cierpliwa jest, łaskawa… nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego…” (1 Kor 13,4-6) itd.? Jest przede wszystkim reakcją na wartości, które druga osoba nosi w sobie: dobroć, łagodność, opanowanie, czystość, hojność, pracowitość, wiarę itp. Jest zachwytem nad pięknem osoby, a jest ona piękna przez te właśnie wartości. Jeżeli ów zachwyt dotyczy głównie piękna fizycznego, miłość będzie płytka. Każdy człowiek jest niepowtarzalny. Stwórca się nie powtarza. Indywidualny urok i wewnętrzne piękno jednej osoby dotyka drugą osobę, która zaczyna miłować. Wyświechtane nieco powiedzenie „jesteśmy dla siebie stworzeni” może być bardzo autentycznie przeżywane. Powinno nawet być przeżywane. Trzeba odnaleźć tę osobę, którą Bóg dla mnie stworzył i przeznaczył, a mnie – dla niej, i zostać przez nią odnalezionym. Albo mówiąc inaczej: muszę odnaleźć tę osobę, z którą uzupełniam się jak z żadną inną (co bynajmniej nie oznacza różnic charakterów, temperamentów, zainteresowań itp.). Najlepszym motywem zawarcia małżeństwa jest miłość, wypływająca z przekonania, że zawieram związek małżeński z kimś, kogo Bóg mi przeznaczył, i że ja jestem kimś, kogo Bóg przeznaczył dla niej. Autentyzm takiej miłości należy sprawdzić przez refleksję i namysł. Tylko w takim zaplanowanym przez Boga związku małżonkowie będą czuli się na swoim miejscu. Tylko taki związek ustanawia więź bliskości, czułości i głębi, której nie da się osiągnąć z żadną inną osobą. Sama miłość czyni małżeństwo pożądanym, ale nie ustanawia związku. Wspólnota miłości kobiety i mężczyzny staje się obiektywną rzeczywistością w chwili zawarcia sakramentu małżeństwa. Po okresie namysłu, rozeznania i przygotowania narzeczeni decydują się na oddanie się sobie w sposób ostateczny, nieodwołalny i całkowity, biorąc za świadków szczerości tej decyzji Boga, przedstawiciela Kościoła i reprezentantów wspólnoty, w której żyją. Nie jest to decyzja podjęta pod wpływem chwili, nagłego przypływu uczuć itp., ale rozumne postanowienie. Tę decyzję dopełniają małżonkowie przez najbardziej intymne, fizyczne zjednoczenie. Jedność dusz i serc zostaje potwierdzona i dopełniona w jedności ciał. Związek małżeński rozpoczyna się w chwili złożenia przysięgi wyrażającej nieodwołalną decyzję miłowania współmałżonka. Powie ktoś, że uczuć nie można obiecać. Uczucia przychodzą, odchodzą, zmieniają się… Słusznie! Ale miłość to nie tylko emocje – miłość jest troską o dobro współmałżonka i o wspólne dobro. Przysięga małżeńska zaś jest zobowiązaniem do chronienia i pielęgnowania tej miłości, którą małżonkowie żywią do siebie. Mogą ją pielęgnować, ponieważ to zależy od ich woli. Zagrożenia miłości Miłość – jak każda wielka wartość – narażona jest na niebezpieczeństwo utraty. Prowadzi to do rozwodu albo degeneruje małżeństwo do jakiegoś towarzyskiego układu, w którym małżonkowie świadczą sobie wzajemnie tylko pewne usługi. Żona może być nawet traktowana jak służąca i kurtyzana, w zamian za status małżeński oraz większe lub mniejsze kieszonkowe, mąż zaś jak „wół roboczy”, pracujący, aby zaspokoić zachcianki żony, w zamian za jej usługi seksualne itp. Co gorsza jeszcze, dzieje się to pod szyldem sakramentalnego małżeństwa. Motywacje do trwania w związku małżeńskim bywają bardzo różne. Nawet tzw. dobre małżeństwa mogą kierować się pobudkami nie mającymi z miłością wiele wspólnego. Pan Bóg pragnie dla nas wielkich rzeczy. Dodatkowo jeszcze gotów nam pomóc w osiągnięciu owych wielkich rzeczy. Czy jednak sami małżonkowie ich pragną? Jakie są największe zagrożenia dla miłości małżeńskiej? Dosyć powszechnie występującym jest brak świadomości, że miłość jest zadaniem, i to zadaniem całego życia. Ślub nie oznacza końca drogi, przybicia do jakiegoś portu przeznaczenia. Jest to koniec pewnego etapu życia, a początek nowego. Nie można pozostać biernym. Różnice charakterów, wady, słabości, trudności materialne, obowiązki rodzicielskie – wszystko to wymaga stałej walki z własnym egoizmem i rozwijania wszystkiego, co wspólnotę małżeńską konsoliduje: cierpliwości, wyrozumiałości, przebaczenia, zaufania itp. Ilu młodych małżonków zadaje sobie poważnie pytania: „Co sprzyja naszej jedności?”, „Co mogę zrobić w tej kwestii?”, „Jakie cechy mojego charakteru budują wspólnotę małżeńską, a jakie ją osłabiają?”. Dość powszechnie uważa się jedynie – zgodnie z dogmatami popkultury – że współżycie seksualne sprzyja miłości. Niekoniecznie! Współżycie może budować, ale może także niszczyć związek małżeński, jak się to stało w przypadku naszej Czytelniczki. Buduje, jeżeli wypływa z prawdziwej miłości i podporządkowuje się zasadom etycznym, niszczy – kiedy tego nie czyni. Miłość wymaga przede wszystkim pracy nad sobą (praca nad urządzaniem się jest ważna, ale nie najważniejsza). W pracy nad sobą najbardziej pomaga sakrament pokuty. Po relacji z Bogiem relacja z małżonkiem powinna być pierwszym przedmiotem rachunku sumienia. A więc należy zadać sobie pytanie o to, jaka jest ta relacja, czym zgrzeszyłem(-am) przeciwko miłości małżeńskiej, nad jaką swoją wadą powinienem(-nnam) popracować szczególnie itp. Robić rachunek sumienia należy za siebie, a nie za współmałżonka. Spowiedź jest najskuteczniejszym środkiem w przezwyciężaniu wad. Jakże mógłby ktoś, kto regularnie się spowiada i poważnie traktuje spowiedź (czego wyrazem są konkretne postanowienia poprawy), traktować równocześnie współmałżonka jak „przedmiot kupiony w sakramencie małżeństwa”? Innym zagrożeniem miłości małżeńskiej jest brak świadomości, że: „…miłość jest z Boga…” (1 J 4,7). Trwanie w grzechu oznacza, że małżonkowie zamykają się na Boga, który jest miłością. Zamykają się na Miłość i nie czerpią ze Źródła Miłości, a więc grzech jest największym zagrożeniem miłości małżeńskiej. Zwróćmy uwagę, że trwanie w grzechu może być skutkiem słabej wiary, osłabionej przez zaniedbanie jej pielęgnowania. Wiara – podobnie jak miłość i jak każda inna wielka wartość – wymaga pielęgnowania. Także wiara może się zdegenerować, na przykład do jakiejś deklaracji, że Pan Bóg istnieje, składanej lub nie w zależności od okoliczności. Boga trzeba poszukiwać, w codziennej modlitwie nawiązywać z Nim osobistą relację, a to wymaga trudu serca. Wiara nie będzie się rozwijać bez systematycznej modlitwy, korzystania z sakramentów, lektury Pisma św. Wiara to dążenie do poznania Chrystusa, do spotkania Chrystusa, wysiłek życia dla Niego i według Jego nauki. Wiara przemienia miłość. Związek ludzi żyjących żywą wiarą i związek ludzi niewierzących lub słabo wierzących dzieli przepaść. Dopóki nie dostrzeżemy samego siebie i drugiej osoby, jako stworzonej na obraz Boga, mającej duszę nieśmiertelną i zmierzającej do życia wiecznego, nie pojmiemy prawdziwej godności i wielkości człowieka. Taka świadomość nadaje miłości nową głębię i nową perspektywę. Teraz kocha się współmałżonka nie ze względu na jakieś egoistyczne motywy, ale ze względu na Boga i Jego przykazania. W przenikniętej wiarą miłości pragnienie dobra współmałżonka zostaje rozciągnięte na jego wieczne zbawienie. Jego i swoje. Współpraca w zdobyciu życia wiecznego staje się wtedy centrum miłości małżeńskiej. Święty Jan Chryzostom tak opisuje tę miłość: „Wziąłem cię w swoje ramiona i kocham bardziej niż moje życie. Albowiem życie obecne jest niczym, a moim najgorętszym pragnieniem jest przeżyć je z tobą w taki sposób, abyśmy mieli pewność, że nie będziemy rozdzieleni i w tym życiu, które jest dla nas przygotowane…”. Jaki szacunek musi przenikać miłość małżeńską, kiedy małżonkowie świadomie zmierzają do wieczności. Czy mógłby małżonek rzeczywiście wierzący w życie wieczne i uprzedzający je Sąd „wykorzystywać seksualnie żonę”? Czy mógłby uczynić jej życie „koszmarem”? Czy mógłby traktować przysięgę małżeńską złożoną Bogu na zasadzie: „przysięga to jedno, a życie to zupełnie coś innego”? Kilka praktycznych zasad postępowania List naszej Czytelniczki jest przestrogą dla przygotowujących się do małżeństwa. Co zrobić, żeby moje małżeństwo było udane? Czy można uchronić się od nieszczęśliwego związku małżeńskiego? Zawieranie małżeństwa w czerwcu lub sierpniu niczego nie gwarantuje. Ani obrzucanie nowożeńców ryżem, jednogroszówkami czy inne zabobonne praktyki (obawiam się, że podobnie traktuje się czasami także „ślub kościelny”). Wiara w zabobony nie przystoi uczniom Chrystusa. A oto kilka podstawowych zasad, od których przemyślenia i zastosowania wiele może zależeć: Pielęgnować swoją wiarę i w wierze doskonalić siebie. Im lepsi jesteśmy, tym pełniej potrafimy kochać i tym bardziej też jesteśmy kochani. Podobamy się nie tylko Bogu (i to powinien być pierwszy cel naszego dążenia do doskonałości), ale i ludziom. Zadać sobie pytanie, czy mężczyzna (kobieta), który(-a) ma być moim mężem (moją żoną), jest rzeczywiście człowiekiem wierzącym? To pytanie do siebie, a nie do niego (do niej). Łatwo dostrzec, czy wiara jest żywa czy pozostaje tylko deklaracją. Zwłaszcza modlitwa świadczy o żywej wierze. Jeżeli ktoś szczerze się modli, chodzi z pewnością do spowiedzi i pracuje nad sobą. Zachowywać bezkompromisowo czystość przedmałżeńską. Postępowanie mężczyzny (kobiety) w tym obszarze jest wyraźnym wskaźnikiem, jaki (jaka) jest oraz czy wierzy i rzeczywiście kocha. Miłość „…nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego…” (1 Kor 13,5). Namowy, natarczywość, szantaże ze strony mężczyzny świadczą o tym, że mamy do czynienia z człowiekiem nieopanowanym, albo nawet uzależnionym seksualnie. To zły kandydat na męża. Istnieje ryzyko, że będzie „wykorzystywał seksualnie żonę”. Tam, gdzie pożądanie zniewala człowieka, nie ma szans na prawdziwą miłość. Złą kandydatką na żonę jest kobieta lekko traktująca czystość przedmałżeńską. Traktuje zapewne lekko nauczanie Chrystusa w innych kwestiach, w najlepszym przypadku jest słabo wierząca i wątpliwe, czy będzie chciała budować życie małżeńskie „na skale”. Stale modlić się o dobrego męża (żonę), pamiętając, że nie zwalnia to od własnego myślenia i oceny. Pierwszy mężczyzna (kobieta), który(-a) wzbudza głębsze uczucia i pragnienie wspólnego życia, nie musi być akurat tym (tą) przeznaczonym(-ną) mi przez Boga. A co robić, jeżeli już ktoś żyje w nieudanym związku małżeńskim? Przede wszystkim nigdy nie tracić nadziei na zmianę, zabiegać o nią, ufnie i wytrwale prosząc Boga o pomoc. Dla Niego przecież nie ma nic niemożliwego. Podobne treści znajdziesz w naszym sklepie: 11. Unikacie rozmów o problemach. 12. Twoi bliscy nie lubią twojego męża. 13. Twój mąż ciągle wzbudza w tobie poczucie winy. Nie ma idealnych związków, ale jeśli dostrzegasz przynajmniej dwa z opisanych wyżej symptomów w swoim małżeństwie, oznacza to, że masz toksycznego męża, który wysysa z ciebie energię i radość niczym Data utworzenia: 22 października 2014, 21:45. Ostatnie miesiące są bardzo łaskawe dla Ilony Felicjańskiej (41 l.). Modelka poprawia swój wizerunek nadszarpnięty pijackim rajdem, zdobywa nowe zlecenia i odzyskuje sympatię fanów. Niestety wciąż zmaga się z demonami przeszłości. Jak donoszą jej znajomi, ma spore długi! SAMOCHOD ROKU PLAYBOY Foto: Aleksander Majdański / Według informacji, do których dotarł Fakt, zaległości Felicjańskiej wynoszą obecnie ok. 400 tys. złotych! – „Ona jest w pułapce długów. Prawie wszystko co zarobi, oddaje bankowi, a wtedy nie ma za co żyć” – zdradza nam osoba z otoczenia gwiazdy. – „Musi jednak walczyć o kolejne zlecenia, stąd ciągle przypomina o sobie, pojawiając się na salonach. Jak sama mówi, nie stać jej na „skromne życie” – dodaje nasz informator. Sama modelka zapewnia, że te ogromne zaległości to pozostałość po nieudanym małżeństwie z Andrzej Rybkowskim (58 l.). – „Mam dużo długów do spłacenia po byłym mężu. To, co zarobiłam, nie pozwoliło mi wyjść na prostą” – sama przyznała niedawno w „Twoim Imperium”. Cóż, spowodowanie słynnego już wypadku pod wpływem alkoholu w lutym 2010 r., ucieczka z miejsca zdarzenia, a w końcu publiczne przyznanie się do alkoholizmu nie przysporzyły jej popularności. Środowiskowa banicja trwała długo. Ale wydaje się, że Felicjańska powoli odzyskuje zaufanie. Niedawno firma produkująca bieliznę zaangażowała ją nawet do reklamy. Jednak spłacić 400 tys. zł na pewno nie będzie jej łatwo... Zobacz także Felicjańska woli jeść niż pić: /9 Ilona Felicjańska Aleksander Majdański / Nie tak dawno nikt nie chciał się z nią nawet przywitać. /9 Ilona Felicjańska Aleksander Majdański / Felicjańska powoli odbudowuje swoją pozycję. /9 Ilona Felicjańska Michał Pieściuk / Znów zaczęła dostawać zlecenia. /9 Ilona Felicjańska Michał Pieściuk / Znajomi z bankietów też przestali odwracać wzrok na jej widok. /9 Ilona Felicjańska Kapif Niestety gwiazda wciąż ma do spłacenia długi. /9 Ilona Felicjańska Andrzej Marchwiński / Odkryliśmy, że jest zadłużona na około 400 tysięcy złotych. /9 Ilona Felicjańska Aleksander Majdański / Czy uda jej się spłacić? /9 Ilona Felicjańska i Andrzej Rybkowski Kapif Felicjańska winą za długi obarcza byłego męża, Andrzeja Rybkowskiego. /9 Ilona Felicjańska Michał Pieściuk / Ilona jest bardzo wytrwała, więc ma szansę na powodzenie! Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
W Kościele często mówi się o niej parom, narzeczonym, które zmierzają dopiero do ślubnego kobierca. Ale walka o czystość rozgrywa się bardzo intensywnie również (a może i przede wszystkim) po nałożeniu obrączek na palce. - Chodzi o to, by małżonkowie nie używali siebie wzajemnie, nie traktowali się jak osoby do spełniania
Jeśli chcesz ponownie wyjść za mąż, oto, co musisz wiedzieć. Statystyki zgromadzone przez GUS nie pozostawiają wątpliwości, jakie małżeństwa rozpadają się najszybciej. Rozwodem zwykle kończą się związki zawarte w młodym wieku (przed 24. rokiem życia). I te z krótkim stażem – góra kilkuletnim. Jednak rozwód nie oznacza przecież, że już nigdy się z nikim nie zwiążesz. Choć potrzeba czasu, by wyleczyć rany po nieudanym małżeństwie i na nowo zbudować zaufanie do mężczyzn, w końcu przychodzi moment, gdy chcesz ułożyć sobie życie. Opowiada o tym Natalia, lat 26. „Rozwiodłam się młodo i bardzo szybko. To, co zrobiliśmy, było kompletnym szaleństwem – zaręczyny po pół roku, ślub po roku, choć wszyscy nas ostrzegali. Byliśmy jednak w sobie szaleńczo zakochani, myślałam, że tak będzie zawsze. Gdy się pobieraliśmy, miałam 23 lata. Po dwóch latach byliśmy już po rozwodzie. Wspólne mieszkanie, problemy z pracą i proza życia boleśnie sprowadziły nas na ziemię. Kłopoty dnia codziennego przesłoniły łączące nas uczucie. Doszło do tego, że nie mogliśmy już na siebie patrzeć. Rozwód, choć koszmarny, był nieunikniony. Dobrze, że przynajmniej nie mieliśmy dzieci”. Po takich doświadczeniach trudno ponownie zaufać drugiej osobie. A powtórka z małżeństwa wydaje się szaleństwem. Zdarza się jednak, że pojawia się właściwa osoba i drugie małżeństwo zaczyna stawać się realne. Co wtedy? Są powody, które świadczą o tym, że drugie małżeństwo może być lepsze od pierwszego. To nie tak, że skoro raz się nie udało, to drugi raz też pewnie zakończy się fiaskiem. Niekoniecznie. Istnieją nawet badania naukowe, które potwierdzają, że drugie małżeństwo często bywa bardzo szczęśliwe. Z kilku przyczyn. - Trening czyni mistrza – w każdej dziedzinie. Wielkim atutem drugiego małżeństwa jest doświadczenie wyniesione z pierwszego. To, co przeżyłaś – nawet jeśli okazało się porażką – jest cenną lekcją, z której powinnaś wyciągnąć wnioski. Już wiesz, dlaczego poprzedni związek się nie udał. Już wiesz, czego nigdy nie będziesz tolerować u partnera. Już wiesz, jak zachowywać się w różnych sytuacjach. Już wiesz, jak wypracować kompromis. To nieoceniona wiedza, której osoby wchodzące w związek małżeński po raz pierwszy zwykle nie mają. - Wyjaśnij wszystko z nowym partnerem – być może są powody, dla których całkowite zerwanie kontaktów z byłym mężem nie wchodzi w grę (np. dzieci, wspólne interesy). Twój nowy partner musi mieć tego świadomość. Wyjaśnij mu dokładnie, jak wygląda twoja sytuacja osobista. Wytłumacz, dlaczego i z jaką częstotliwością musisz widywać się z eksmężem. Postaw sprawę jasno. Pamiętaj, że rozwód, przez który przeszłaś, wcale nie oznacza, że nie nadajesz się do małżeństwa albo że jesteś niedojrzała psychicznie. Między tobą a twoim byłym mężem coś nie zagrało – nie byliście dopasowani. Ruszyliście w swoje strony, by żyć dalej bez siebie. Gdy już przełkniesz gorycz porażki, pomyśl, że otwierają przed tobą zupełnie nowe perspektywy i możliwości. Zwłaszcza na zbudowanie nowego, znacznie lepszego i dojrzałego związku. Ewa Podsiadły-Natorska - Lepiej znasz siebie – rozwód to punkt zwrotny w twoim życiu. Wymaga zatrzymania się, pochylenia nas dobą i zajrzenia w głąb siebie. Rozwód uczy cię wiele o samej sobie. Dzięki niemu wiesz, jakie cechy w partnerze liczą się dla ciebie najbardziej. Wiesz także, czego nigdy nie zaakceptujesz. Drugie małżeństwa są udane, bo rozwodnicy mają świadomość, jakich błędów powinni się wystrzegać. Wskazówka od jednej z internautek: „Dzięki rozwodowi nauczyłam się, czego oczekuję od partnera i małżeństwa. To była bardzo cenna lekcja. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś znowu wyjdę za mąż, ale gdyby to miało nastąpić, wiem więcej o swoich potrzebach i słabościach, z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy”. - Bardziej się starasz – tym bardziej, im trudniejszy okazał się rozwód. Ta zasada ma zastosowanie zwłaszcza do tych par, w przypadku których zarówno kobieta, jak i mężczyzna chcą pobrać się po raz drugi. Pragnienie, by tym razem się udało, w przypadku ponownego małżeństwa jest większe. Bardziej się więc staracie, co korzystnie wpływa na wasze relacje. Bo już wiecie, co się dzieje, gdy nie pracuje się nad związkiem. - Nie śpiesz się – być może po fiasku pierwszego małżeństwa odczuwasz presję, by jak najszybciej znowu wyjść za mąż, jeśli się jednak pośpieszysz, może się to skończyć… drugim rozwodem. Statystyki przywołane przeze mnie na początku niezbicie świadczą o tym, że często rozstajemy się przez pośpiech. Dlatego zanim zdecydujesz się na drugi ślub, daj sobie trochę czasu. - Bądź rozważna – leczenie ran po rozwodzie bywa trudne. Uważaj tylko, by nie stracić instynktu samozachowawczego. To znaczy, że gdy spotkasz uroczego, szarmanckiego mężczyznę, nie rzucaj się od razu w wir tej znajomości. Fakt, że między wami zaiskrzyło, to za mało, by stworzyć dobre małżeństwo (chyba powinnaś coś na ten temat wiedzieć, prawda?). Zachęcam cię, byś była rozsądna. - Nie wałkuj ciągle nieudanego małżeństwa – nie wolno ci tego zrobić. To jasne, że twój nowy partner musi poznać twoją historię i dowiedzieć się, że byłaś już kiedyś mężatką (w końcu nie ma powodu, by to ukrywać). Nie znaczy to jednak, że twój rozwód powinien być waszym tematem numer jeden każdego dnia, przy każdej okazji. Musisz uwolnić się od przeszłości – a jedynym sposobem, by to zrobić, jest pogodzenie się z nią i ruszenie przed siebie. Wnioski? Drugie małżeństwo uda się, jeśli wiesz, co szwankowało w poprzednim. Wyciągnięcie wniosków z nieudanego związku jest koniecznością. I podstawą, by drugie małżeństwo nie zakończyło się rozwodem. Świadoma swoich mocnych i słabych stron jesteś w stanie zbudować dobry, solidny związek. Doświadczenie, które zdobyłaś z poprzednim małżeństwie (mimo że nieudanym), pomoże ci stworzyć satysfakcjonujące drugie małżeństwo. Jest jeszcze kilka spraw, o których trzeba pamiętać przed ponownym wstąpieniem w związek małżeński. Oto wskazówki, dzięki którym drugi związek będzie udany. - Nie porównuj partnerów – zakładamy, że twoje ponowne małżeństwo będzie znacznie bardziej udane od pierwszego, może się jednak zdarzyć, że u nowego partnera pojawi się jakaś wada, której twój eksmąż nie miał. Co wtedy? Nigdy, pod żadnym pozorem nie porównuj swoich partnerów. To zupełnie różni mężczyźni, a takie zestawienia wad i zalet nie mają sensu. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
7 etapów małżeństwa. Na którym jest wasze? Inteligentne Życie. Ona i on. Rozpoczynasz wspólną podróż przez życie w małżeństwie nieświadom napięć i radości, jakie na swej drodze napotkasz (fot. shutterstock.com) 6 lat temu. Catherine Johnston, Daniel Kendall SJ, Rebecca Nappi / slo. Nagle zdajecie sobie sprawę, budząc się
życie po rozwodzie Rozpoczęte przez ~arion, 05 lut 2018 ~Boguś Napisane 26 lipca 2021 - 22:21 Alez zgorzkniała osoba z Ciebie. Wstydź się. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Adam ~Adam Napisane 27 lipca 2021 - 09:50 ~alutka napisał:Też, tak myślę.. Gorzej, jak ta duga strona, chce być z nami, a my, nie chcemy.. Przyjacielska twarz, nie wszystkim dana, ale, to bardzo dużo.. szczęściarz. Super, że tak się czujesz, ale odbiorą Ci to w 5 min, po rozwodzie, masz czuć się winnym, taka filozofia.. bez kobiety, jednak, nie da się żyć:) znalezienia tej jedynej, dla Ciebie... życzę. powodzenia Do małżeństwa trzeba dwojga inaczej szkoda czasu nawet jeśli która ze stron chce bo uważa, że kocha czy ma inne pobudki do pozostania w małżeństwie. Przyjacielska twarz pokazala się, ze względu na dzieci. Doszliśmy też do wniosku, że albo się dogadamy albo będziemy wrogami i nikt na tym nie zyska. Zwykła kalkulacja. Nie czuję się winny, czuję się wolny i tak nastawiona jest moja psychika żeby nie dać się obwiniać. Sam się nie obwiniam. Czy kogoś znajdę, hymmm szczerze wątpię. Za długo zwlekałem z rozwodem. Z doświadczenia jak ktoś znalazł kobietę do życia a jest w nieudanym małżeństwie to niech rozwodzi się jak najszybciej nie pozwalając odejść tej nowej kobiecie. Życie jest za krótkie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~miraż ~miraż Napisane 27 lipca 2021 - 10:17 A ile masz Adam lat?? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Adam ~Adam Napisane 27 lipca 2021 - 10:35 ~miraż napisał:A ile masz Adam lat?? Emerytem jeszcze nie jestem :D Tak, tak w każdym wieku można kogoś znaleźć. Chodzi mi o to, że im dłużej zwleka się z rozwodem tym trudniej kogoś znaleźć. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~arion ~arion Napisane 07 sierpnia 2021 - 11:42 Z doświadczenia jak ktoś znalazł kobietę do życia a jest w nieudanym małżeństwie to niech rozwodzi się jak najszybciej nie pozwalając odejść tej nowej kobiecie. Życie jest za krótkie. chyba musze się zgodzić ;) ratowanie małżeństw to trudna i raczej żałosna sprawa Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~arion ~arion Napisane 07 sierpnia 2021 - 11:44 ~Adam napisał:~miraż napisał:A ile masz Adam lat?? Emerytem jeszcze nie jestem :D Tak, tak w każdym wieku można kogoś znaleźć. Chodzi mi o to, że im dłużej zwleka się z rozwodem tym trudniej kogoś znaleźć. to chyba dość oczywiste ;) moja była żona była ,,tą pierwszą" i mieliśmy za sobą długi okres docierania się i na coś takiego po raz drugi nie mam ochoty to jest to coś co raczej mnie zniechęca do szukania związków Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~MIRROR ~MIRROR Napisane 25 sierpnia 2021 - 15:42 Życie po rozwodzie istnieje jak najbardziej, czasem nawet lepsze tak obiektywnie w sensie lepiej realizujemy siebie indywidualnie, spotykamy bardziej dopasowanych mężczyzn czy kobiety, mądrzejsi jesteśmy o doświadczenia. relacje tez mozna przeżywać bardziej świadomie. ale poza tymi, co nie potrafią być sami ze sobą, chęć do budowania na nowo związku takiego gdzie razem mieszkamy, nie jest wielka. Bo już poczuło się plusy dodatnie z całkowicie samodzielnego decydowania o sobie i po drugie nie mam już takiego zaufania do drugiej osoby. Przy rozwodzie rozstajemy się nie tylko z mężem/żoną, ale także z niektórymi znajomymi, życiem towarzyskim w takiej formie jak było itd. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Rodowity ~Rodowity Napisane 25 sierpnia 2021 - 17:23 To co tu piszecie jest całkowicie oderwane od rzeczywistości. Robicie ludziom wodę z mózgu. Nie polecam. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~MIRROR ~MIRROR Napisane 25 sierpnia 2021 - 17:35 No włąśnie warto przeczytać ten wątek, bo ja zaczęłam czytać po moim wpisie i wiele cennych spostrzeżeń można wynieść. ja akurat poszłam inną ścieżką niż szybkie szukanie sobie nowego związku, ale dzięki temu co pisał Robert ( dzięki za szczerość- rzadka cecha u mężczyzn.) lepiej zrozumiałam perspektywę Panów co w takim kierunku poszli i może żle oceniłam taką "rozsądną" ścieżkę- nawet jak niekoniecznie jest dla mnie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~arion ~arion Napisane 19 października 2021 - 21:08 ~MIRROR napisał:Życie po rozwodzie istnieje jak najbardziej, czasem nawet lepsze tak obiektywnie w sensie lepiej realizujemy siebie indywidualnie, spotykamy bardziej dopasowanych mężczyzn czy kobiety, mądrzejsi jesteśmy o doświadczenia. relacje tez mozna przeżywać bardziej świadomie. ale poza tymi, co nie potrafią być sami ze sobą, chęć do budowania na nowo związku takiego gdzie razem mieszkamy, nie jest wielka. Bo już poczuło się plusy dodatnie z całkowicie samodzielnego decydowania o sobie i po drugie nie mam już takiego zaufania do drugiej osoby. Przy rozwodzie rozstajemy się nie tylko z mężem/żoną, ale także z niektórymi znajomymi, życiem towarzyskim w takiej formie jak było itd. to nawet chyba dobrze, ja tam często (niestety) widuję byłą ale trudno, zawsze są plusy + i plusy - ;) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~arion ~arion Napisane 19 października 2021 - 21:09 ~Rodowity napisał:To co tu piszecie jest całkowicie oderwane od rzeczywistości. Robicie ludziom wodę z mózgu. Nie polecam. ja tam pozwolę sobie się nie zgodzić ...poważnie, bo nie założyłem tego wątku bez powodu i był mi niezmiernie potrzebny i pomocny,pozdrawiam Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~arion ~arion Napisane 19 października 2021 - 21:10 ~MIRROR napisał:No włąśnie warto przeczytać ten wątek, bo ja zaczęłam czytać po moim wpisie i wiele cennych spostrzeżeń można wynieść. ja akurat poszłam inną ścieżką niż szybkie szukanie sobie nowego związku, ale dzięki temu co pisał Robert ( dzięki za szczerość- rzadka cecha u mężczyzn.) lepiej zrozumiałam perspektywę Panów co w takim kierunku poszli i może żle oceniłam taką "rozsądną" ścieżkę- nawet jak niekoniecznie jest dla mnie. a ja też sobie cenie wpisy Roberta ;) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Robert1971 ~Robert1971 Napisane 07 grudnia 2021 - 04:50 Dzięki :-) Ja jednak swoją aktywność na tym forum traktowałem właśnie jako rodzaj terapii. Dużo tu napisałem - może nawet najwięcej i gdy komuś się chciało, dałoby się z tego poskładać niemałą książkę :-). Teraz... Jestem w zupełnie innym miejscu i czasie - tamte sprawy odeszły, część gdzieś jeszcze boli (coraz mniej) inne się ciągną - przecież jest dwójka dzieci (syn już pełnoletni). Wszystko rozgrywa się u boku innej kobiety. Jednak rozumiem Cię arion - też nie wiem czy obecnie bym kogoś szukał. Życie singla ma swoje plusy dodatnie i ujemne, ale życie z kimś również tak ma. Im człowiek starszy, tym więcej kieruje się kalkulacjami, a mniej emocjami i porywami chwili. Ma bardziej wolny umysł na to co dla niego było całe życie cenne, dobre, szlachetne... ale być może nieosiągalne. Teraz... Po prostu żyje sobą i dla siebie. Mniej gonitwy, stresu, wyścigu szczurów... Chłodniejsza głowa i oby tylko zdrowie dopisywało - reszta schodzi na dalszy plan. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Michał ~Michał Napisane 07 grudnia 2021 - 12:55 Ja też po rozwodzie, dzieci miały 10,13lat. Mineło 5lat więc dzieci też dorosłe. I powiem tak, to była najlepsza decyzja życia. Tatą dalej jestem, dzieci mają swoje życiowe dylematy i dla starych już coraz mniej czasu. Rok temu ożeniłem się, zakochałem się bez kalkulacji. Dobrze wybrałem w końcu. Czas płynie, dzieci rosną a ja nie udaję. Teraz tylko aby zdrowie było faktycznie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~alutka ~alutka Napisane 07 grudnia 2021 - 16:32 ~Robert1971 napisał:Dzięki :-) Ja jednak swoją aktywność na tym forum traktowałem właśnie jako rodzaj terapii. Dużo tu napisałem - może nawet najwięcej i gdy komuś się chciało, dałoby się z tego poskładać niemałą książkę :-). Teraz... Jestem w zupełnie innym miejscu i czasie - tamte sprawy odeszły, część gdzieś jeszcze boli (coraz mniej) inne się ciągną - przecież jest dwójka dzieci (syn już pełnoletni). Wszystko rozgrywa się u boku innej kobiety. Jednak rozumiem Cię arion - też nie wiem czy obecnie bym kogoś szukał. Życie singla ma swoje plusy dodatnie i ujemne, ale życie z kimś również tak ma. Im człowiek starszy, tym więcej kieruje się kalkulacjami, a mniej emocjami i porywami chwili. Ma bardziej wolny umysł na to co dla niego było całe życie cenne, dobre, szlachetne... ale być może nieosiągalne. Teraz... Po prostu żyje sobą i dla siebie. Mniej gonitwy, stresu, wyścigu szczurów... Chłodniejsza głowa i oby tylko zdrowie dopisywało - reszta schodzi na dalszy plan. Jest: "Im człowiek starszy, tym więcej kieruje się kalkulacjami, a mniej emocjami i porywami chwili." winno być: Im jestem starszy, tym... Nie każdy człowiek Robercie :D u mnie emocje i porywy chwili, mają się całkiem dobrze, bez zmian w zasadzie.. pozdrawiam hej Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~arion ~arion Napisane 07 grudnia 2021 - 18:43 ~Robert1971 napisał:Dzięki :-) Ja jednak swoją aktywność na tym forum traktowałem właśnie jako rodzaj terapii. Dużo tu napisałem - może nawet najwięcej i gdy komuś się chciało, dałoby się z tego poskładać niemałą książkę :-). też tak to potraktowałem, daje to nieco dystansu Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~arion ~arion Napisane 07 grudnia 2021 - 18:44 ~Michał napisał:Ja też po rozwodzie, dzieci miały 10,13lat. Mineło 5lat więc dzieci też dorosłe. I powiem tak, to była najlepsza decyzja życia. Tatą dalej jestem, dzieci mają swoje życiowe dylematy i dla starych już coraz mniej czasu. Rok temu ożeniłem się, zakochałem się bez kalkulacji. Dobrze wybrałem w końcu. Czas płynie, dzieci rosną a ja nie udaję. Teraz tylko aby zdrowie było faktycznie. Powodzenia :) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~arion ~arion Napisane 07 grudnia 2021 - 18:47 ~Robert1971 napisał:Dzięki :-) Jestem w zupełnie innym miejscu i czasie - tamte sprawy odeszły, część gdzieś jeszcze boli (coraz mniej) inne się ciągną - przecież jest dwójka dzieci (syn już pełnoletni). Wszystko rozgrywa się u boku innej kobiety. ...a trochę nie ma czegoś takiego :,,żeby to się nie powtórzyło "? albo ,,ona jest taka sama" ... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Robert1971 ~Robert1971 Napisane 07 grudnia 2021 - 20:19 No pewnie, że porównywanie jest :-))) @arion. Nie da się tego po prostu uniknąć. Porównanie jaka jest ta, a jaka była tamta - to natura. Trzeba by chyba być robokopem albo innym cyborgiem ;-), by nie porównywać. Porównuje się zawsze. Tyle, że nie na ideałach życie polega - i chyba tu musimy się zatrzymać jeżeli chodzi o partnera. Możemy sobie szukać kogoś 'idealnego'. No jasne. Tyle, że nie znajdziemy :-). Bo takiego kogoś nie ma. Może być jedynie wyidealizowany, co to chwilowo wydaje się nam super i hiper. Po czasie jednak maski i łuski opadają - człowiek staje się z siebie i normalnie postrzegany przez partnera. Tu wychodzi rola świadomego wyboru - czy chcemy z nim dalej, czy wolimy 'sami'. Po prostu życie staje się czymś innym, niż za młodu - gdzie rządziły emocje, porywy chwili, chwilowe doznania. Teraz rządzi dojrzałość, kalkulacja, przywiązanie, wdzięczność, sympatia, miłość... całokształt. Człowiek stał się kimś innym niż był 20-30 lat temu... Bardziej jest skłonny do brania tego co daje życie, a zmieniania tylko tego co da się w ogóle zmienić - nie zmienia (jak dawniej) wszystkiego na siłę. Słowem... więcej rzeczy mu wisi u dupy :-) - da się z tym żyć. Tak Alutka :-). Mówiąc 'człowiek', mam na myśli swój podmiot - ten o którym myślę - zatem POWINNO być co napisałem :-). Ty zaś... Nie powinnaś poprawiać mojej myśli - bo jej nie znasz i nigdy znać nie będziesz. Ale fajnie Cię znowu widzieć - co tam u Ciebie słychać dobrego? ;-))) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~normalnyjestem ~normalnyjestem Napisane 07 grudnia 2021 - 21:20 było minęło , coś się skonczyło inne zaczęło. Zdarzenia zacierają się z czasem. Nie warto żyć przeszłościa , analizować jakby ? aktualnie to nie są czasy na szczęśliwe małżeństwa. Niektórzy po latach spojrzą na sprawę inaczej chłodno analizując dlaczego i po co. Niektórzy dalej będą czuli żal i ból nie mogąc się pogodzić z losem. Odnoszę wrażenie że stajemy się społeczeństwem coraz bardziej samolubnym, samotnym, dbającym o własny interes ewentualnie gdy są dzieci to też ich. Coraz więcej rozstań i samotnych rodziców, coraz mniej dzieci i małżeństw. Rządzący rozkminiają dlaczego nie widząc prostych odpowiedzi. Prawdopodobnie ten stan będzie się nasilał aż dojdzie do sytuacji gdzie małżeństwo będzie rzadkością wcześniej obwarowane rozdzielczościa i ustaleniami c i jak w momencie rozwodu. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry
. 85 798 393 699 208 385 777 578

jak żyć w nieudanym małżeństwie